Włoszczyzna
Udając się do 'Włoszczyzny' byłem nastawiony niezwykle pozytywnie. W końcu to nowe miejsce, w którym gotuje prawdziwy Włoch, co powinno gwarantować pyszne, prawdziwie włoskie jedzenie. Moze wreszcie pojawiła sie jakaś alternatywa dla Tari Bari (link do recenzji: http://classy-chef.blogspot.com/2014/06/tari-bar.html?m=1 ) Czy jednak naprawde tak jest?
Otwarty na dniach lokal mieści sie przy Piotrkowskiej 16. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ w tej części najdłuższej ulicy Europy nie ma zbyt wielu, a nawet żadnej restauracji, gdzie można zjeść dobre, świeże jedzenie. Pierwsze wrażenie po przekroczeniu progu 'Włoszczyzny' jest całkiem dobre - przy wejściu na ceglanej ścianie znajduje się piękna drewniana półka z prawdziwymi włoskimi przysmakami, a obok niej otwarta kuchnia? w której pięką pizzę, ktora niestety z tà z półwyspu apeninskiego nie ma nic wspólnego. Dalej jest jednak coraz gorzej. Lokal nie jest przytulny, wieje od niego zimnem. Na określenie wystroju najbardziej nadają sie słowa mojej dziewczyny "zaprojektowany przez zdesperowaną 40-latkę". Idealnie to oddaje panujący tam nastrój. Równo poustawiane, jeden przy drugim drewniane stoliki na podłodze z całkowicie niepasujących płytek. Całość panującego tam kiczu prosto z sieciowych pizzeri dopełniają malowidła na ścianach w postaci cienia kobiety siedzącej na zakręconych spiralach, która popija wino - totalna tandeta. Po kilkunastu minutach czekania przybiega kelnerka, podaje karty i od razu ucieka. Menu jest małe i bardzo skromne. Nie lubię dużego wyboru, gdyż trudno się wtedy na coś zdecydować i budzi to we mnie niepokój o świeżość składników. Tutaj jednak wybór komplikuje zbyt mała ilośc potraw. Przystawki są bardzo zabawne: 3x grillowane pieczywo z różnymi dodatkami w tym bruschetta z pomidorami w cenie 28 zl(!).Makarony są wszystkie prawie takie same. Oprócz jednego z truflami (za 38 zł!!!) i drugiego z gorgonzolą wszystkie są z pomidorami, i różnią sie brakiem lub obecnością cebuli oraz mięsa. Nie lepiej jest z mięsami. Saltimbocca, przepyszna włoska potrawa jest przedstawiona jako zwykły stek, a reszta to najwyklejsze dania. Obiecująco jednak wyglada pizza sprzedawana na kawałki - czyli często spotykane zjawisko we Włoszech. Najśmieszniejszą rzeczą jest jednak brak win. Włoska restauracja bez wina to dla mnie absurd.
Narazie tylko minusy, jednak może pozytywnie zaskoczy nas jedzenie?
Niestety nie - makaron à la amatricana to zwykłe bucatini zalane pasatą z dodatkiem dziwnego niewędzonego boczku. Co to za amatricana bez pancetty?! Spaghetti aglio olio też nie zachwyca, jednak jest całkiem poprawne. Najlepszą rzeczą w tym lokalu są z pewnością prawdziwe włoskie sery podawane do makarów. Daniem które całkowicie zawaliło moje wyobrażenie o włoskim kucharzu była pizza - grube puszyste ciasto jak w domowej pizzy, zero pasaty no i tragiczny ser nie mający nic wspólnego z mozzarella. Oczywiście pizza nie jest robiona na świeżo tylko odgrzewana, w związku z czy' kompletnie nie nadaje się do jedzenia. Przepraszam bardzo, ale może ten kucharz jest z Włoch, ale tych warszawskich. Nie wiem jak można zepsuć pizzę szczególnie, gdy ma sie tak dobry pomysł serwowania jej na kawałki. Właśnie w takiej postaci jadłem najlepszą pizzę w moim życiu, w małym miasteczku Caorle Venezia. Było to w starej, nieco zaniedbanej knajpce, gdzie nawet nie było stolików, ale za 3€ dostawało się wielki kawałek świeżej, gorącej i pysznej pizzy. Lokal prowadził jeden człowiek i miał problem z obsługą z powodu wielkiej ilości klientów.
W restauracji zawodzi także obsługa. Są to młode dziewczyny niezorientowane w karcie. Ciekawym zjawiskiem jest też kucharz latający po całej sali ze szczotą i zamiatający podlłgi oraz przechadzajacy się kilkakrotnie przez restauracje facet z ekipy budowlanej. Moim zdaniem nie należy jednak winić kucharza ze zmiotka czy niezorientowanych kelnerek tylko właściciela bądź menagera, który ewidentne nie dopilnowal czegokolwiek.
Co tu dużo pisać - nazwa restauracji idealnie pasuje do podwanego jedzenia i panującego tam klimatu. Mamy tu doczynienia z polską imitacją włoskiej kuchni i do tego bardzo mierną. Jedyna dobąa rzeczą sa sery które sa naprawdę przepyszne i dość przyzwoite makarony. Nagannym jest brak wina a serwowana pizza woła o pomstę do nieba. Do tego dochodzi kiczowaty i tandetny wystrój oraz równie beznadziejna muzyka (puszczana z radia). Lepiej tam nie przychodzić, a jeżeli już to po to żeby zobaczyć jak można spartaczyć włoskie jedzenie.






Komentarze
Prześlij komentarz