Lokal
Dzisiaj udajemy sie do lokalu. Ale jakiego lokalu? Poprostu "lokalu" - tak brzmi nazwa. Znajduje się on na dużym podwórzu przy pasażu Schillera. Lokalizacja jest idealna - bardzo blisko ulicy Piotrkowskiej, ale można odpocząć od tamtejszego zgiełku. Wybierałem się do tego miejsca od dłuższego czasu, jednak ciagle coś stawało mi na przeszkodzie - raz impreza zamknięta, a za drugim próbowałem w poniedziałek, wiec restauracja była zamknięta. Pamiętajcie o tym koniecznie!
Wystrój lokalu jest w porządku. Nie ma specjalnego zachwytu ale myslę, ze nie będziemy czuli sie tam źle. Zaraz przy wejściu znajduje się dość duży bar z wystawionymi na półkach przeróżnymi alkoholami. Dość sprytnie jest tez umiejscowiona kuchnia - nie jest otwarta, jednak przez duże okno można zajrzeć do środka, podejrzeć pracę kucharzy a zapachy nie dostają sie do innych pomieszczeń, brawo! Następnie wchodzi sie do całkiem przestronnej sali, gdzie znajdują sie prawie wszystkie stoliki oraz scena. Scena? Tak, tak lokal mocno angażuje się także w promocje polskich artystów i często można posłuchać ich tam na żywo. Okna znajdują sie tylko z jednej strony i to po stronie wschodniej, więc w porze obiadowej czy lunchowej wewnątrz jest zbyt ciemno. Nie wiem czemu właściciele nie doswietlają sali chociaż dyskretnie, ale to w sumie jedyny mankament. Wszystkie meble sa białe tak jak ściany, wiec wchodząc tam odczuwa sie pewnego rodzaju czystość. Jednakże można by czymś ożywić to wnętrze! Kolejnym świetnym wedlug mnie pomysłem jest menu na papierowych podstawach pod talerze. Nie ma problemu z obrusami, łatwo i szybko sprząta sie stół.
Menu jest po prostu idealne, nie widziałem chyba takiego nigdzie w Łodzi. To, za co należą sie największe gratulacje, to propagowanie polskich składników. Nie w tradycyjnej formie, ale nieco bardziej nowoczesnej, co jest dużym wyzwaniem. Mamy tutaj często zapomniane smakołyki jak kaszanka, półgęsek czy noga z królika. Istne rarytasy! Na przystawkę mamy polskie tapas - zdecydowanie warte spróbowania, nawet z ciekawości.Drugą przystawką jest deska polskich serów. Tak, polskich a nie żadnych parmezanów czy grana padano. Jeżeli nie prowadzimy restauracji z włoskim jedzeniem, to po jakie licho wciskać tam produkty takiego typu. W ostatnich latach Polacy znacznie bardziej zaczęli się interesować jedzeniem i powstały liczne firmy stworzone przez miłośników serów. Wiec dlaczego z nich nie korzystać? Są inne, ale to nie znaczy ze gorsze. Zupy tez brzmią wspaniale - sa to nowe, odmłodzone wersje wszystkim nam znanej zalewajki czy zupy szczawiowej. Sałatki sa kolejnym ukłonem w stronę polskiego jedzenia. Jest kaszanka, ser korycinski, biały ser, kasza jaglana i gruszka. Wszystkie produkty "przemycone" pod trzema różnymi, pysznymi postaciami. Jednak najlepsza częścią są dania główne. Obecne w karcie pptrawyb czerpią z dokonań kulinarnych wielu krajów, jednak wszędzie odnajdziemy nutkę polskości. Dla każdego znajdzie się coś dobrego: jest makaron, zapiekanka z ciasta francuskiego, ryba a dla lubiących konkretnie zjeść - solidny stek. Ostatecznym zwieńczeniem tego wspaniałego menu są desery wykonane najnowocześniejszymi technikami. Są to niesamowite wariacje na trzy główne tematy. Pierwszy jest dla miłośników czekolady, drugi dla wielbicieli panna cotty a trzeci dla uwielbiających maliny. Ciekawą propozycją jest też obiad niedzielny - idealny na niewielkie rodzinne przyjęcie. Kaczka pieczona w całości wygląda imponująco! Wszystko brzmi niesamowicie, prawda?
A jak jest? W lokalu miałem okazję być juz nie raz i spróbować nie jednego dania. Zacznijmy od przystawek. Pierwsze, co należy zamówić będąc w tej restauracji, to polskie tapas i to najlepiej zestaw wszystkich talerzykow. Idealna porcja dla dwóch osób, można sie spokojnie obejść bez drugiego dania.
Wszystkie są niesamowite, świetnie dobrane smaki. Najbardziej jednak polecam krokiet z kaszanki z sosem jabłkowym, pastę z pomidorów z bryndzą, dip z buraków z białym serem i orzechami oraz parfait z kurzych wątróbek z galaretką porzeczkową - sa to zdecydowanie moje numery jeden.
Wszystkie są niesamowite, świetnie dobrane smaki. Najbardziej jednak polecam krokiet z kaszanki z sosem jabłkowym, pastę z pomidorów z bryndzą, dip z buraków z białym serem i orzechami oraz parfait z kurzych wątróbek z galaretką porzeczkową - sa to zdecydowanie moje numery jeden.
Z zup próbowałem kremu szczawiowo-szpinakowego z krokietem z wędzonego łososia z jajkiem przepiorczym i marynowanym ogórkiem. Przyznam szczerze - nie lubię zupy szczawiowej, wręcz nieznoszę, ale ta mnie totalnie rozłożyła na łopatki. Świetna kompozycja smaków, pyszny krokiet i ogórek dodający niesamowitej świeżości.
Wreszcie czas na dania główne. Próbowałem czterech, dlatego postaram sie je po krótce opisać:
- Rolada z polędwicy wieprzowej z wędzonym boczkiem i kaszanką, serwowania z sosem z polskiego cydru, puree selerowym, duszonymi jabłkiem i remulada selerowa. Danie bardzo dobre, szczególnie mięso, nie polecałbym go osobom, które nie lubią selera. I znów oklaski za kaszankę, polski cydr i boczek a nie bekon.
- Stek wołowy z masłem ziołowym, ziemniaczanym rosti, wędzonym pomidorem i sałatką. Po pierwsze trzeba wiedzieć, jaki stek się chce. Ja zamówiłem średnio wysmażony, uznawany za najlepszy, jednak jak kto lubi. Dostałem wysmażony i to porządnie. Na szczęście obeszło sie bez większego problemu - danie zostało wymienione na perfekcyjnie zrobiony, wedle życzenie wraz z małą rekompensata.
- Filet z halibuta konfitowany w maśle z rybnym kremem z pomidora i fenkulem, zielona fasolka szparagowai szafranowymi ziemniakami. To chyba jedyne danie, ktore mi nie podpasowalo. Halibut jest rybą dość tłustą i niezbyt nadaje sie do gotowania próżniowego (sous vide).
Mimo tego, ze rybny krem był naprawde bardzo dobry, a szafranowe ziemniaczki wspaniałe, to te dodatki nie ratują całego dania, ponieważ jak sama nazwa wskazuje sa to tylko dodatki. Mogą one nieco polepszyć lub pogorszyć część główną, ale jej nie uratują.
- Kotleciki ryżowe z grochem i marchewką, serwowane z puree z kukurydzy, sałatka z kukurydzy i pikantna chrupiącą cieciorka.
Danie wegetariańskie, jednak obłędnie pyszne, istny raj dla wegetarian. Mysle, ze mogliby go śmiało używać do promowania wegetarianizmu. Ja sie do tego póki co nie przekonałem, ale do dania zdecydowanie tak.
Teraz czas na desery. Dużo o nich mowić nie trzeba - sa perfekcyjne. Jako miłośnik czekolady i malin moje wybory były oczywiste:
- Mus z gorzkiej czekolady, ziemia czekoladowa, plaster miodu, czekolada bąbelkowa, gruszka i prażone orzechy włoskie. Czekolada pod różnymi postaciami z pysznymi, św ietnie dobranymi dodatkami
- Mus malinowy, krem chałwowy, świeże maliny, mleczka kruszonka, granica malinowy z wanilia, beza lawendowa. Bardzo lekki deser z idealnie wyważoną świeżością malin i delikatną słodkością chałwy oraz bezy.
Obsługa jest zdecydowanie na luzie, wie jak blisko moze sie zbliżyć do konkretnego klienta i stworzyć świetny klimat. Jest uprzejma, potrafi doradzić i spokojnie podchodzi do wszelkich reklamacji.
Po tak pysznych i dość wyszukanych daniach można sie spodziewać niezłych cen, konkretnych jak nowojorski stek. Jednak nic bardziej mylnego! Zestaw 11 talerzyków to 32 zl(!), deski serów z dodatkami 25-35 zł, zupy 11-14zł, sałatki 16-19zł, dania główne 19-48zł, desery 12-13zł.
Warto także wspomnieć o codziennych, fenomenalnych lunchach w cenie 16 zł (zupa + drugie danie) lub 19 zł (zupa, drugie danie + deser). Oprócz tego dostępne sa także inne ciekawe zestawy z kanapkami czy ciastami.
Co tu duzo mowić, jestem pełen podziwu dla tego miejsca. Stworzone zostało z myślą, która przyświeca najlepszym restauracja na świecie - korzystać z własnych sezonowych produktów. Przemycanie ich do zagranicznych dań czy odmłodzenie tradycyjnych polskich smakołyków jest prawdziwym majstersztykiem godnym szacunku. Po ilości obecnych tam gości widać, ze zostało to docenione. Jeżeli jeszcze tam nie byliście, to czas najwyższy!
9,5/10
Komentarze
Prześlij komentarz